Wycieczka rekreacyjna na około 4 godziny. Na trasie spotkałem zadziwiająco dużo bikerów jak na zwykły dzień roboczy.
Suma podjazdów wg navime
Pokaż trasę GPS

Wyjazd sprawdzający działanie aplikacji Cyclodroid.
Najbardziej rzuca się w oczy przeszacowane przewyższenie. Na oko ta trasa to jakieś max 400-500m, bikemap pokazało 300m.... a Cyclodroid obliczył 1352m! To trochę dziwne, bo wykres wysokości wygląda w porządku... widocznie to jakiś problem z sumowaniem wartości. Na tej podstawie prawdopodobnie także przeszacował dane dotyczące ilości spalonych kalorii i zużytego tlenu. Nie znam się na tym, ale nie sądzę żeby tak krótka wycieczka dawała aż takie efekty (ponad 1600 spalonych kalorii).
Poza tym nie zauważyłem innych problemów. Będę testował inne aplikacje, tak ich dużo że nie wiadomo na co się zdecydować. Może ktoś by mi coś polecił?
Teraz dylemat, wierzyć bardziej GPSowi czy licznikowi ;) W każdym razie dane będę podawał z licznika.
Poniżej trochę zrzutów ekranu i mapka.

Wyjazd miał  być atakiem na 2000km w sezonie i na rekord rocznego przebiegu z 2012 roku w którym to zrobiłem łącznie 2014.3km.
Na początek już tradycyjnie wybrałem się do Lasku Tynieckiego, gdzie przejechałem fragmentem (~3km) zielonego szlaku pieszego. Następnie 2 okrążenia wokół spływu kolna, dalej kładką przez Wisłę i po wałach do Przegorzał (wiatr spowodował że bez wysiłku utrzymywałem prędkość ~35km/h). Później przejechałem całością niebieskiego szlaku rowerowego przez Las Wolski aż do obserwatorium, gdzie włączyłem się w zielony szlak pieszy w kierunku Kryspinowa. Stamtąd z wiatrem ponownie do spływu kolna, gdzie nabiłem kilometrów robiąc 10 okrążeń.
Powrót do domu zakończony dystansem 52.77km, który pozwolił pobić rekord o całe 100m ;)
Od jutra już tylko śrubuję wynik.... uda się osiągnąć 3000km w sezonie? Czas pokaże...

Leniwe świąteczne popołudnie, pogoda idealna na rower więc grzechem byłoby z tego nie skorzystać. Tak z resztą pomyślało wiele osób z tego co widziałem dzisiaj na drogach, wszędzie rowerzyści! :)
Wyjechałem bez konkretnego celu, na sam początek Lasek Tyniecki, następnie Lasek Wolski i Kopiec Piłsudskiego, później górka spotterska na lotnisku, a na koniec Kraków Arena (po cichu liczyłem na spotkanie polskich reprezentantów w siatkówce, ale niestety nic z tego, szkoda). Powrót do domu w sam raz na grilla - czego chcieć więcej? :)

W planie na dziś miałem przejazd Dolinkami Krakowskimi; Doliną Brzoskwinki, Racławki, Będkowską, Kobylańską, Bolechowicką, Kluczwody i Prądnika. Już rano sprawdzając pogodę zwątpiłem w powodzenie tej wycieczki, ze względu na ostrzeżenie burzowe 2-stopnia na estofex i łowcyburz, oraz nadciągającą z nad Czech i Austrii strefę opadów.
Nie mniej jednak zebrałem się i wyjechałem w drogę z myślą że najwyżej zrealizuję część planu... 19km od domu w Morawicy, zauważyłem że strefa opadów zbliża się zbyt szybko żebym zdążył "na sucho" dojechać i wrócić choćby z Doliny Racławki. Wróciłem się i okrężną drogą skierowałem się w stronę domu... ostatnie kilka kilometrów jechałem już w deszczu.
Niestety nie udało się zrealizować choćby części planu, ale przynajmniej rozruszałem mięśnie.

Co się odwlecze to nie uciecze ;)